I przyszła czwarta
pora roku.
I przyszło witać
ją ze łzą w oku.
Bo mąż przekroczył
już śmierci próg.
Do nieba zabrał
go Pan i Bóg.
A mnie została
rozpacz i żal,
za szczęściem, które
odeszło w dal.
I ja zostałam
nagle wdową.
Smutną, niemłodą
już, zimową.
Ale i radość
zawitała,
gdy przyszła na świat
wnusia mała.
I razem z dziećmi
raduje wielce
słabe, matczyne,
zmęczone serce.
Zima, wiadomo
wieje chłodem.
Niedługo skuje
śmierć serce lodem.
Ale dopóki
w pionie się trzymam,
nie straszna bieda
i żadna zima.
Halina Gąsiorek-Gacek
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz