Kiedy wspominam miniony czas.
Śmierć mi zajrzała w oczy nieraz.
Gdy miałam dziewiętnaście lat
i pełną piersią chłonęłam świat.
Rzecz, na Śnieżniku ślizgałam w przepaść.
Lecz mnie udało się do niej nie wpaść.
A uratował mnie, dziś już dziadek,
kolega z klubu, przystojny Władek.
Potem wypadek na motorze.
Wybity bark. Mogło być gorzej.
A po trzydziestce, to też nie kawał,
przeżyłam ciężki serca zawał.
Prosiłam nieraz, jeszcze nie!
Bo mimo wszystko żyć się chce.
Po pięćdziesiątce przeżyć w bród.
A uratował mnie tylko cud.
A teraz czekam, wzdycham nieraz,
by przyszła i rzekła mi: Pas!
I już nie mogę się doczekać.
A teraz ona z przyjściem zwleka.
Halina Gąsiorek-Gacek
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz